Zakopane 2017

Zakopiańskie DUDY

Witojcie KAMRACI,

jakoś mi sie tak zebrało co by opisać nasz wypadek do Zakopca a jejny (fajny) był co sie zowie. Co było z tym zachoduuu, to tylko Prrzemysssław wii a może i nie tylko unyj. HEJ.

Łorrganizowliśmy i łorrganizowaliśmy, a zaś nikt nic nie pisoł i łodpowiadał co by miał zdanie, to dalej łorrganizowaliśmy i łorrganizowaliśmy aż ,żeśmy przełorganiozowali. Durni (dumni) zaś cośmy wyzdajali (wymyślili), że nie bedziem kutwasić (oszczędzać) a my przeciez nie deduły (niedołegi) i nie trza nam było wydziwiać przeca, co to wsyndyj (wszędzie) nas pełno było zawse i piknie ze HEJ.

No to żeśmy myśleli, co to wszystkim paasuje co się zowie, aale takowej cudości tośmy sie sobie nie obiecywali. Syscy widzieli co my są CEPRY (nie góral), ale jokś innacej, no nie co my są LACHY.
Tak jakosi my sie organizowali co ni to początka nawet zgrabnie było i wena była i ochota i była nas kupa, a zgosili sie systcy i wycipasowąc (wyrzucić) nikt się nie chciał, a to było piknie, a co na końiec wyszło do dupy, że HEJ. Co my upytać (prosić) każdego chcieli a jak udódukować (nie obiecywać) chcieli o jechaniu może kaj indyj (kiedy indziej) kazali, to nas malućko (mało) wysło, a doma zostali tylko spodniki i troki, ale nii jak wsyćko mieć można.
Kazdo to druzyna ma i BACA, ano i JUHASA a i HONIELNIK sie trafi, zaś HAJDUK jest no i RAZ. Tako I Przemusia my mali raz. No ale to dlatego co by ino HARNASIA Roberta G. nie upodłować . 

„Płynie rzeka długo, płynie jako lico,
co masz pikne Maryś to nam tyko pikoż „

HEJ HEJ, HEJ

” Pierdzi koza, pierdzi z dupy jej sie kuzy

niech nam zyje Przemek oby jak naj dłuzyj „

HEJ, HEJ, HEJ,

” Idzie sobie JUCHAS i DUDY mu grajo,

nie gizwdaj w te Dudy bo cie wy……ją
HEJ, HEJ, HEJ

Merca nam wyrychtowali łod Sponsora i takośmy dotarli do samjótkiś TATER .

Cudne to górzyska a i hale cudne a koliba (szałas) nasa to była ARRTT i SPAAĆ. A i zacna to była izba, ciżby (tłoku) nie było, a tak tam cysto i piyknie, że my nocniki zostawili (zostali na nocowanie). I tak po przyjechniu tośmy się piknie uciesyli, a cembrzyki my mali pełne to nik ni pomstował co mu mało. Śklanka za śklankom piknie nam, to szło a i baseny i różne sałuny to tej nocki to my poozwiedzali. Jak ćmok nastał to poszli my sie jesce konkretnie dowiedzieć jak nam ten wyjeżdzik się powiedzie. I tak trafili my na wrózki. Sybilla zaś pikna to była dziołcha, co my ocu napatrzeć nie mogli a i do boskania sie przymiezali. Syćko nam rzekła i pokazzała co sie zowie, ze w góry pójdymy i zejdymy, co ślizgać się bydymy, a i, ze wozić po śniegu nas bedo. Wielce juz uradowani pośli my spać. HEJ.

Kaj nastupnego dzionka tako, żeśmy zarządzili pikny redyk (uroczyste wyjście owiec na pastwisko) a co Przemuś to jest śwarnu śtruder (człowiek pomysłowy) to i plan gotowy on miał. Miali my syscy bo bilecie na Kasprowy, a sołnecko zaś piknie świeciło. Pan Bucek zaś miał inne plany. Co my sie juz wysrtoili i w kolejke zawitali to sie zdarzylo, co to jakiś strojny panucek zawitał i kolejke zamkneli. Złość nas brała okrutna bośmy w klejce stać musieli, tośmy sobie ptupali, pogwizdoli, poksyceli na tego siumnego (wspaniałego) obywatela.

No a ale jak piknie żeśmy gwizdoli, to, aż ludziska gęby otwierali i głowami kręcili i mówili „od razu widać zbójnicko duse chyba to Janosikowe ZBÓJNICY tak ładnie one wyjo”. To i tak potrosze racje mali bo zaś: Krzyś to KWICZOŁ ale on tyko gwizdoł, Jarek to PYZDRA, ale on tyko tupoł, a Pietrek to GWIZDOŁ ale łonyj tyko krzyczoł. Tak i tak na górke my nie wjechali bośmy bilety mali na dzionek nastupny a nik sie nie tego dopatrzał. Za to poślimy na górecke Nosalwą co by krzepe zmocnić.

Hej na Giewoncie, Hej na Giewoncie
piorun bacy łobcioł proncie
Hej kto nie wierzy, Hej kto nie wierzy
niechaj pobieży, bacy ni ma proncie leży

(na koniec pociągły gwiiiiiizd)

Po tem chybaniu (skakaniu) po grapach (górkach) co by sie nam nie cniło (nudziło) friśko (szybko) Przemuś zaordynował co by my kumoterkami (skutery śnieżne) podjeżdzili i jako sie rzekło takoż sie stało, śmigaliśmy aż sie kurzyło HEJ.

 
Zaś ostatniego dzionka to trzymajcie mnie ludziska, ale wymyśliliśmy ślizganie, ale nie, nie taki zwycajne ale hokejowe. Poubierali nas w łachmany i dawaj hokejować. Ludziska gadają co ni bedzie dobrym GAZDO tyn co hokejowć ni umi.

To my sie starali ale ci co niby mieli być niby „zieloni” a wygrali z „białymi” no to tak być nie moze. Co i wazne było, przycyno naszej porażki to i mogło być, że nas WACEK trenował i niby cały mec coś próbował, ale kurcy twardy nie był, co zielonych JARECEK zaś ruchawy był jako kozica. HEJ

 

 

Pogoda cudna była, chłopoki zacne, dutki wydane, szyćcy zdrowi powracali a i Sybilowe proroki sie spełniły, zaś o wątrobie nie ma co wspominać. HEJ.

Michał Bu.

 

Współpraca: